Komentarze (0)
12 to liczba lat, w których mnie nie było w rodzinnym mieście. 12, to od dziś wspomnienie dobre i złe. Dobre, bo spotkałam starych znajomych, którzy jednak o mnie pamiętali, i mimo upływu lat, z chęcią chcieli się ze mną spotkać. Było prawie jak za dawnych lat, tylko z bagażem doświadczeń i dziećmi(ich dziećmi, bo ja ich nie mam).
Złe, bo mimo chęci odwiedzenia znajomego(p.s. odwiedziny byłego chłopaka), spowodowały że zostałam zmierzona, zwarzona i powiedziano mi że się nie nadaję. Jak to się mówi w tym świecie i religii kościoła katolickiego, chorych trzeba nawiedzać. Tak więc uczyniłam. Niestety, szybko pożałowałam tej decyzji. Nie oczekiwałam zbyt wiele po nim, ale liczyłam na jakieś miłe powitanie.
A tym czasem, zwyczajnie podał mi rękę, jakbyśmy dopiero się poznali… Zrobiło mi się przykro, bo kiedyś coś nas łączyło, a on zawsze w małym stopniu miał miejsce w moim sercu. Gdy zaczął opowiadać o swoich chorobach itp.(co było prawie normą w ubiegłych latach), dawał mi jasno do zrozumienia(a także nie omieszkał mi to powiedzieć), że nic ode mnie nie chce, cytując: ‘’nic od ciebie nie chcę, ja mam swoją Beatkę’’. Nie proponowałam mu seksu, czy też randki(choć zachowywał się tak jakbym to robiła), ja tylko zaproponowałam mu tabletkę na gardło, czy to normalne?
Rozczarowana i zdegustowana, z utęsknieniem patrzyłam na godzinę umieszczoną na tarczy zegarka znajomego. Liczyłam minuty moje katorgi w tych odwiedzinach i czekałam na telefon. W myślach wołałam, niech ktoś kurwa wreszcie zadzwoni!!!
ODWIEDZINY, TO BYŁ BŁĄD.
Wreszcie!! Telefon!! Facet od przeprowadzki!! Pomyślałam ŚWIETNIE. Będę wolna i ta straszna katorga się skończy! Przeprosiłam i wyszłam na korytarz( i choć nie było tam żadnych drzwi), to udawałam że mam troszkę prywatności aby chwilkę porozmawiać.
Rozmawiając z byłym, chwilkę przez telefon, dało się wyczuć nie chęć do jakich kol wiek odwiedzin, a tym bardziej moich. Chciałam odwołać to spotkanie ale znajomi zaczęli nalegać i dałam się skusić.
Dowiedziałam się że para znajomych jakieś sześć lat temu pobrała się. Ponoć Pan Młody życzył sobie mojej obecności. Ale! (bo zawsze jakieś musi być). Mój były oraz Panna Młoda nie wyrazili na to zgody. Już po tej wiadomości nie powinnam iść go odwiedzać.
Zaskoczył mnie jego widok. Stare, szare i ocieplane dresy(gdzie wcześniej ich nie nosił), stara koszulka, nosząca znamiona w postaci małych dziurek przy rantach koszulki. Jednym słowem, taki typowy obraz faceta który udaje że jest fajnie i że jest wiecznie młody. Ma żonę i dziecko ale dobrze mu jak żona śpi z dzieckiem. Zachowuje się jak duże dziecko, ma pretensje że w jego TV na popularnej stronie muzycznej nie ma jego ulubionej muzyki, a zamiast niej jest Pepla. Czy to normalne?
Czy faktycznie każdy młody rodzic jest tak zdziwaczały jak mu się pokaże dziecko na świecie? Serio! Mam dużo znajomych z małymi i troszkę większymi dziećmi i widzę jak oni są zmęczeni(bo wiecznie coś dziecko woła, a to chce pić, a to jeść itp.). Ale czy to jest powód aby narzekać na brak własnych zabawek? Brakiem czasu na życie? Czyż nie mieli wcześniej czasu aby się wyszaleć? Nie umiem powiedzieć jak ja bym się zachowała, ale mam nadzieję że nie będę.
Wspominał swoje byłe dziewczyny(które tak naprawdę nimi nie były w jego ocenie). Uśmiechał się na myśl o nich i widać było że tęskni za kawalerskim życiem.
Ciekawa jestem czy któryś z moich byłych chłopaków(w tym on), na myśl o mnie się uśmiecha…?!
Pewnie na to pytanie nie dostanę nigdy odpowiedzi…